Nie, nie jestem dwudziestoletnią beztroską studentką. Tak, byłam już dwudziestoletnią studentką i zakończyłam ten etap tak bardzo pożądanym tytułem mgr. Kiedy urodził się Tunio poczułam, muszę nadać swojemu życie nowy bieg. Ktoś powie – właśnie urodziłaś dziecko, oto czym masz się teraz zająć! I zajęłam się. Na 120%. Na tyle, że Pan Mąż musiał odganiać mnie od internetów, które przeczesywałam w poszukiwaniu cudów na kiju dla Tunia. Chusty, BLW, zabawy, ubranka, ekologiczna żywność i tak dalej…
Do tego wszystkiego musiałam dodać coś jeszcze. Coś totalnie mojego, rozbudzić nowe/stare pasje, a nade wszystko myślałam o tym, aby w przyszłości wykorzystać znajomość języka hiszpańskiego w pracy ergo poprawić swoją sytuację zawodową, czuć się bardziej spełnioną, zarabiać więcej. Jak nie teraz to kiedy?
I tak kiedy Tunio miał 17 miesięcy zapisałam się na filologię hiszpańską w trybie zaocznym. Przede mną koniec drugiego roku, czwarta sesja, a ja padam z nóg i zwyczajnie jestem zmęczona. Pan Mąż mówi, że to normalne, że zawsze przychodzi kryzys, ale trzeba wziąć du… w troki i to wszystko minie, a za rok będziemy świętować mój licencjat:). Na razie to marzenia i odległa sprawa, ale aby trochę sobie pomóc i nastawić się pozytywnie na najbliższe 2 miesiące i sesję, postanowiłam spojrzeć prawdzie w oczy i uzmysłowić sobie co dają mi studia. A dają mi mnóstwo dobrego:)
Oto 15 rzeczy, które każdej młodej mamie, tak jak mi, może dać studiowanie:
-
mam cel – po pierwsze poznać dobrze język hiszpański, mówić w tym języku, napisać licencjat, obronić go i zawodowo zacząć wykorzystywać zdobytą umiejętność
-
znowu jestem o kilka lat młodsza – sporo młodsi znajomi (chociaż na moim roku mam sporo rówieśników i starszych kolegów i koleżanek), sesja, legitymacja studencka, niektórzy mnie nawet pytają kto w tym roku gra na Juwenaliach;)
-
otwieram się na nowe – na książki, na język, na kulturę, na ludzi…
-
okazuje się, że mam bardzo dużo czasu
-
jeszcze lepiej widzę jak wspaniałych ludzi mam obok siebie – Pan Mąż, Rodzice, Teściowie – to oni na pierwszym roku zajmowali się Tuniem, kiedy ja byłam w szkole. Pan Mąż robi to oczywiście nadal, zajmuje się domem i jest w tym nieoceniony:) Uwielbiam przyjść do domu po zajęciach i zjeść ciepła zupę pomidorową;). A do tego Panowie mają czas tylko dla siebie, takie męskie weekendy, kiedy można zrobić w domu bałagan i jeść żelki;)
-
nigdy nie nudzę się w weekendy, nie muszę zastanawiać się co będę robić poza pracą i mam zaplanowany czas na następne 1,5 roku 😉
-
uczę się kultury ludzi pochodzących z krajów hispanojęzycznych – gdy jadę do Hiszpanii, ale także za każdym razem kiedy na zajęciach spotykam się z nauczycielami z Meksyku, Hiszpanii czy Paragwaju
-
mam czas zatęsknić – za Synem, Mężem, za czasem wolnym, za chwilą na małe przyjemności, które, kiedy przychodzą, niezmiernie celebruję
-
studia dają mi to poczucie, że mogę wszystko:)! Skoro mogę być jednocześnie mamą, pracować na pełen etat, organizować życie swojej rodziny i jeszcze studiować… To chyba naprawdę mogę wszystko;)
-
mam bardzo długie soboty i niedziele (najczęściej wychodzę na zajęcia, kiedy na ulicach są tylko zaspani ludzie ze swoimi psami;)
-
za trochę ponad rok dorzucę do swojego CV drugie studia wyższe
-
uświadomiłam sobie jak niesamowity jest ludzki mózg, zwłaszcza mózg dziecka, dlatego zapragnęłam uczyć Tunia języków obcych znacznie wcześniej niż polska tradycja nakazuje
-
pokochałam książki na nowo i uczę tego również Tunia
-
spełniam swoje marzenie – nauczenie się drugiego języka obcego z przyjemnością, a nie w bólach, jak było wcześniej z nauką niemieckiego
-
założyłam bloga;)
Kiedyś tekst o byciu mamą – studentką popełniła Koralowa Mama http://www.koralowamama.pl/2016/01/mama-studentka/. Kiedy go czytałam czułam, że pisze o mnie. Teraz ja dorzucam swoje trzy grosze. Ktoś jeszcze:)?
Koniecznie dajcie znać i udostępniajcie.
Saludos:)
Dusia
Dusia, bardzo motywacyjny tekst, będę zaglądać jak przyjdzie dzień na “nie” 😉 Bardzo podoba mi się punkt 12! 😉 I ostatni ofkors, bo to też moja historia! Besos
LikeLike
Dziękuję:) jeśli motywować będzie jeszcze kogoś – bardzo się cieszę:)
LikeLike
Bardzo fajnie, że masz takie wsparcie najbliższych i nie zamknęłaś się w domu tylko z dzieckiem. Znam kobiety, które nie wystawiają nosa z domu, siedzą z dzieckiem i porzuciły dbanie o siebie i swoje samopoczucie. Trzymam kciuki! Bije od Ciebie wspaniała radość życia!
LikeLike
Dziękuję:):)! Dziecko to część mnie, część mojego życia, a nie 20 lat, które trzeba odczekać, żeby znowu zacząć żyć. żyjemy razem, w symbiozie i wszystko jest kwestią organizacji. Bez najbliższych oczywiście by się nie dało.
Dziękuję za to ostatnie zdanie;)
I mam nadzieję, że zostaniesz na moim blogu na dłużej. Zapraszam:)
LikeLike
bardzo słuszny pkt widzenia i trafna lista 🙂 pozdrawiam! https://www.facebook.com/artmagdahandmade/
LikeLike
Ja też na studiach miałam ludzi w różnym wieku i to była ciekawa wymiana poglądów i doświadczeń 🙂 A przyznam, że nigdy z tej strony, z jakiej przestawiasz studia tutaj, nigdy nie patrzyłam. Super, brawa za realizowanie siebie!
LikeLike
Gdy jeszcze studiowałam na przełomie wieków (ależ to brzmi ;)) to mieliśmy koleżankę na jednym z roków (fizyka jako kierunek jest “przytulna”, bo było nas tak mało, że znaliśmy się wszyscy), której synowie poszli na studia, tak więc ona też postanowiła pójść w ich ślady. Była pewną sensacją biorąc pod uwagę, że to były studia dzienne. Mnie jednak to nie dziwiło. Nawet mając te 20 parę lat rozumiałam ją i zastanawiałam się, czy pójdę kiedyś w jej ślady. Miała chyba najlepszą średnią na roku i stypendium naukowe 😀
Także ten, młoda jesteś 😉
LikeLike